Proces przeciwko parze oskarżonej o maltretowanie psa toczy się w sądzie w Olsztynie

Rozstrzyganie losów dwóch osób, którym zarzucono krzywdzenie psa, rozpoczęło się przed Sądem Rejonowym w Olsztynie. Sprawa dotyczy oskarżeń skierowanych przeciwko kobiecie i mężczyźnie, którzy mieli znęcać się nad zwierzęciem. Zarzuty wobec kobiety opierają się na zaniedbaniach w trosce o psa, utrzymaniu go w niehigienicznych warunkach i pozbawieniu dostępu do jedzenia i picia. Natomiast mężczyzna odpowiada za agresję fizyczną wobec czworonoga, w tym zawieszanie na smyczy.

Podczas piątkowej rozprawy (17 listopada), do sądu stawił się tylko jeden oskarżony – Michał W. Prokuratura stawia mu zarzut okrutnego traktowania psa w nocy z 14 na 15 lipca bieżącego roku przy ul. Jagiellońskiej w Olsztynie. Mężczyzna miał bić zwierzę, rzucać nim o drzwi klatki schodowej i podwieszać nad ziemią na smyczy. Oskarżony przyznał się do winy, wyraził skruchę i tłumaczył, że jego czyny były efektem zmęczenia i spożycia alkoholu.

Druga osoba stawiająca czoła zarzutom to Dominika B., która miała zaniedbywać swoje obowiązki opiekuna psa. Według oskarżeń, trzymała go w brudnych warunkach, bez dostępu do świeżej wody i jedzenia, a także nie umożliwiła mu korzystania z codziennych spacerów, co doprowadziło do cierpienia zwierzęcia.

Oskarżeni są znajomymi i przez pewien czas wspólnie zamieszkiwali w jednym mieszkaniu w Olsztynie. Michał W. wyznał przed sądem, że to on był głównym opiekunem psa Leona – młodego kundelka. Twierdził, że kobieta nie troszczyła się o psa, nie karmiła go, nie dawała do picia ani nie zabierała na spacery. Pies był zmuszony załatwiać się w domu, a pomieszczenia pozostawały nieposprzątane. Zdarzało się też, że żona pozostawiała psa na trzy dni bez nadzoru, co skłoniło mężczyznę do podjęcia opieki nad czworonogiem.

Podczas piątkowej rozprawy zeznania składali sąsiedzi, którzy słyszeli skowyt psa podczas tragicznego nocnego incydentu. Według ich świadectw, mężczyzna bił psa smyczą, zamykał go w drzwiach i podwieszał na smyczy. Jedna z sąsiadek wezwała policję, a oczekując na przybycie funkcjonariuszy, zabrała Leona. Opisywała, że pies był wystraszony i bolesny, a strach był tak intensywny, że zwierzę załatwiło się ze strachu. Inna sąsiadka, będąca weterynarzem, podała psu środek przeciwbólowy.

Leon trafił do schroniska dla zwierząt, gdzie przeszedł badania. Nie odnotowano złamań, a ranę pod okiem opatrzono. Po okresie kwarantanny pies znalazł schronienie w domu tymczasowym.

Rozprawa została przesunięta na 12 stycznia.